Nigdy nie myślałam, że uda mi się pokochać Gorce. Zawsze kojarzyły mi się z Turbaczem, a ten z nieciekawym szlakiem z nowotarskiego Kowańca i obeliskiem na szczycie, na którym krajobraz ograniczał się do widoku zdegradowanego lasu…
I wtedy mój znajomy, taternik, człowiek podróżujący po górach Ameryki Południowej, znający Alpy i Himalaje, doświadczony górołaz, zaczął zachwycać się trasą na Stare Wierchy (i Wielką Raczę – ale o tym innym razem)…
Zapytałam więc, skąd ruszyć do tego schroniska, jak dotrzeć na Turbacz i czy jest pewien, że opcja ta odczaruje moje dotychczasowe niechętne spojrzenie na Gorce… Odczarowała! I od tej pory wracam tam, kiedy tylko mogę, albo kiedy nie chcę się zszargać fizycznie. Wszak, jak zachwalał Robert, droga ta nadaje się dla kobiet w ciąży, rodzin z dziećmi, dla starszych i młodszych. Dla tych, którzy kochają długie wędrówki również – można tu rozpocząć długodystansowe trasy jednodniowe – chociażby:
- Obidowa – Stare Wierchy – Turbacz – Kudłoń – Lubomierz Rzeki
- Obidowa – Stare Wierchy – Turbacz – Jaworzyna Kamienicka – Gorczańska Chata – Ochotnica
- Obidowa – Stare Wierchy – Turbacz – Przełęcz Knurowska
albo całkiem sympatyczne pętelki.
Do Obidowej dojeżdżam zazwyczaj z Wadowic, od strony Chabówki, mijając po drodze piękny drewniany Kościół na Piątkowej Górze. Z kościółkiem tym wiąże się kilka ciekawych legend, mnie jednak za każdym razem zachwycają jego architektura i soboty okalające część główną budowli. Soboty to drewniane zadaszenie zapewniające schronienie przybyłym na świąteczne lub niedzielne uroczystości mieszkańcom dalszych okolic, którzy chcąc wziąć udział w nabożeństwach niejednokrotnie przebywali pieszo wiele kilometrów już dzień wcześniej. Zawsze zastanawiam się, jakim cudem udało się uratować ten niewielki budynek przed pożarem w 1994 roku. Drewniana konstrukcja ocalała tylko dlatego, że tzw. zakopianką przejeżdżała specjalistycznie wyposażona jednostka straży pożarnej. Tak więc kto tylko minie okryte złą sławą „patelnie” w Chabówce, miejsce nielegalnych wyścigów motocykli, niech szuka wzrokiem Piątkowej Góry i chłonie klimat tego miejsca.
Kawałek dalej zatrzymuję się na stacji benzynowej w Rdzawce. To tam zaczyna się polecana mi przez Roberta trasa. Już na parkingu przy trasie znajduję niebieskie oznakowania szlaku łączącego Policę w Beskidzie Żywieckim ze Schroniskiem na Starych Wierchach. Sama trasa ze stacji do schroniska prowadzi przez Kułakowy Wierch, Kurasów Wierch, Polanę Szeligówkę i Jaworzynę. Po drodze wspaniały widok na dolinę Lepietnicy oraz Tatry – Bielskie, Wysokie i Zachodnie. Jeżeli udacie się tu na początku lata, zachwycicie się bogactwem roślinności, w szczególności polanami pełnymi storczyków czy kuklików. Późnym latem spotkacie tu korzeniówkę pospolitą, liczydło górskie i wiele innych niezwykłych okazów botanicznych.
Docierając do Schroniska na Starych Wierchach, możecie być pewni, że naprawdę wypoczniecie. Ekipa schroniska zapewnia przesympatyczną atmosferę i genialne jedzenie. A kawa? Mhmmm… Szczerze polecam i nigdy nie noszę swojej w termosie…
Co dalej? Możliwości w bród – jedna z nich, dla tych, którzy nie lubią się męczyć, to Schronisko na Maciejowej.
Cudowne, klimatyczne miejsce, z sielskimi widokami, do którego dojdziecie Głównym Szlakiem Beskidzkim. To tam, w cieniu starych drzew odetchniecie, by później tą samą drogą wrócić na Stare Wierchy i w stronę parkingu. Niby to samo, a spojrzycie na wszystko z innej perspektywy. Moje koleżanki były zachwycone, tym bardziej, że udało nam się zrobić tę trasę w tygodniu, na szlaku spotkałyśmy tylko kilka, ale za to przesympatycznych, osób.
Tym, którzy na Stare Wierchy chcieliby się dostać inną drogą, można zaproponować pętlę: Koninki – (Tobołczyk*-) Tobołów – Suchora – Stare Wierchy – Obidowiec – Rozdziele – Turbacz – Schronisko PTTK na Turbaczu – Suchy Groń – Koninki.
Do tej opcji przekonałam ostatnio mojego Tatę. Siłą wsadziłam go na wyciąg krzesełkowy, nie mogłam się bowiem oprzeć pokusie machania nogami w powietrzu.
Pozbawiłam go w ten sposób widoków z Polany Jaworzyna Porębska, którą minęlibyśmy, wchodząc na Tobołów pieszo. Wyjechaliśmy z domu zbyt późno, innego wyjścia nie było… Dalej w kierunku obserwatorium powstałego w 1986 r. Suhora została wybrana na budowę tego obiektu ze względu na doskonałe położenie, stosunkową bliskość Krakowa, ale brak w najbliższej odległości większych miast, których oświetlenie zakłócałoby pracę teleskopu.
Następnie Drogą Kopaną – fragmentem ścieżki edukacyjnej „Wokół Doliny Poręby” – do Schroniska na Starych Wierchach.
Stamtąd szlakiem czerwonym na Obidowiec, Rozdziele i Turbacz. Dziś wiem, że widoki z podejścia na szczyt – na Tatry, a także na Pasmo Podhlańskie, Beskid Żywiecki, Makowski, Wyspowy, dalej, gdy udajemy się w stronę Schroniska PTTK na Turbaczu, na Gorce, Beskid Sądecki i Pieniny – potrafią wywrzeć ogromne wrażenie. I wywierają… Zanim się obejrzałam, mój Tata wskoczył na ścięte pnie, twierdząc, że dawno nie widział niczego tak pięknego… Jezioro Czorsztyńskie, Trzy Korony…
Warto! Naprawdę warto się troszkę pomęczyć. A dalej? Kwaśnica w schronisku i powrót przez malowniczą Halę Turbacz, obok Ołtarza Szałasowego, przy którym w 1953 r. Karol Wojtyła – dziś św. Jan Paweł II – odprawił po raz pierwszy mszę świętą twarzą do ludzi… A zrobił to jakieś 10 lat wcześniej, niż pozostali…
Czeka nas jeszcze zejście do Koninek, przez Suchy Groń, pięknym bukowym lasem. Na koniec warto zatrzymać się na Polanie Oberówka. Z tego co pamiętam, jeszcze parę lat temu studenci biologii przyjeżdżali w to miejsce na letnie praktyki – to tu uczyli się nazw rzadkich roślin. Z Oberówki już tylko chwila do parkingu… A ja? Po przekroczeniu granic parku narodowego nie potrafię odmówić sobie przyjemności powrotu do dzieciństwa… Zazwyczaj zbliżam się do auta z lepiężnikiem na głowie… Na zdjęciu razem z Agnieszką… Aga niejednokrotnie towarzyszy mi w realizacji najdziwniejszych pomysłów…

Agata Bielecka - Nie rozliczając z marzeń
Gdybym miała jakoś opisać siebie, to powiedziałabym: Człowiek niewyobrażający sobie życia i pracy bez innych ludzi. Matematyk praktykujący, geodeta z wykształcenia, rzeczoznawca z ambicji. Miłośniczka gór – to z przekory. I mam nadzieję, kiedyś, a może wkrótce, przewodnik beskidzki… Ale z marzeń się nie rozliczam…